- Obaj popełnili samobójstwo na wieść o wkroczeniu Sowietów.
- Szczątki ich obu wiele lat przeleżały w Związku Radzieckim.
- Po latach, gdy je przebadano, okazało się, że obaj w chwili śmierci byli… młodymi kobietami!
Przez wiele lat nie było wiadomo, jaki był los zwłok Hitlera.
Obecnie przyjmuje się, że zostały spalone przez SS-manów na dziedzińcu
kancelarii III Rzeszy; ocalał tylko szkielet, który służby sowieckie znalazły i
zabezpieczyły. Operację udało im się przeprowadzić w takiej tajemnicy, że o
znalezisku prawie nikt nie wiedział, łącznie z marszałkiem Żukowem – zdobywcą Berlina.
Stalin nawet go złajał, że zaniedbał tak ważną sprawę, jak odszukanie truchła
największego wroga ZSRR (mimo że doskonale znał prawdę). Sowietom pozwalało to
przez lata głosić, że Hitler przeżył i dożywa starości chroniony przez
zachodnie imperialistyczne rządy. W sukurs radzieckiej propagandzie przez całe
dziesięciolecia przychodziły tabuny miłośników spiskowych teorii, wymyślających
kolejne warianty powojennych losów Führera. Do najpopularniejszych należy
oczywiście ten z ucieczką U-bootem do Ameryki Południowej. Najśmieszniejsze, że…
ostatnio zrobiła się całkiem prawdopodobna.
Jaka była bowiem prawda? Otóż podobno szczątki przez wiele
lat były w NRD pod opieką NKWD, a potem KGB. Zostały w końcu sprowadzone do
Związku Radzieckiego, gdzie zniszczono je na rozkaz Leonida Breżniewa. Ocalał
tylko czerep. W 2009 został przebadany i okazał się czerepem młodej kobiety. Kim
ona była? I co się w takim razie stało z ciałem Hitlera? Zawinił sowiecki
bałagan czy może… Hitler faktycznie nie dokończył żywota w Berlinie?
Podobnie zabawnie ma się sprawa z Stanisławem Witkiewiczem,
znanym jako Witkacy. Przez lata przyjmowano jako pewnik, że popełnił
samobójstwo we wsi Jeziory na wieść o wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski. Razem
z nim próbowała targnąć się na życie jego kochanka Czesława Oknińska, jednak
została odratowana. Artystę pospiesznie pochowano w Jeziorach, które po wojnie
znalazły się w granicach ZSRR. W 1988 roku nastąpiło uroczyste sprowadzenie
szczątków do ukochanego przez Witkacego Zakopanego. Wydarzeniu towarzyszyła
wielka pompa; władze odchodzącej w niebyt Polski Ludowej chciały poprawić nim
swój wizerunek. Wszystko na nic, gdyż zwłoki okazały się truchłem młodej
Ukrainki. Gdzie są szczątki Witkacego – do dzisiaj nie wiadomo.
I znów – ową farsę można z łatwością wytłumaczyć
polsko-rosyjskim bałaganem. A może Witkacy po raz kolejny postanowił zakpić ze
wszystkich i sfingował samobójstwo z pomocą kochanki i przyjaciół? Reżyser Jacek
Koprowicz kilka lat temu twierdził w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że
jeszcze wiele lat po zakończeniu II wojny światowej kochanki Witkacego
dostawały od niego listy (podobno napisane jeszcze przed wojną i antydatowane).
To, zamieszanie z pogrzebem i kilka innych dało mu asumpt do nakręcenia Mistyfikacji – filmu fabularnemu, w
którym Witkacy żył w PRL-u.
Witkacy pewnie jednak rozstał się z życiem w Jeziorach. O
ile jeszcze mogę uwierzyć w próbę sfingowania śmierci, to trudno mi uwierzyć,
żeby przez tyle lat wytrzymał w ukryciu i nie ujawnił się. „Zmartwychwstanie”
po latach byłoby wspaniałą kontynuacją żartu! Lecz zaraz, dlaczego napisałem „tyle
lat”…? Mógł sfingować śmierć, próbować ukryć się i zginąć w czasie II wojny
światowej jako anonimowy, schorowany mężczyzna gdzieś na kresach; okazji do
śmierci by mu nie brakowało. I to byłby tragikomiczny koniec autora Szewców…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz