Francja
Powiedzieć we Francji, że jest się monarchistą, to mało. Koniecznie
trzeba sprecyzować, czy jest się Bonapartystą, czy rojalistą; a jeśli tym
drugim, to popiera się linię hiszpańską Burbonów czy może orleańską? Całe te
zamieszanie jest dziedzictwem burzy politycznej, jaka przetoczyła się przez
XIX-wieczną Francję.
Za faktyczny upadek monarchii francuskiej uważam wybuch
rewolucji 1789 roku. Zwołanie stanów generalnych raz na zawsze podważyło
absolutną władzę króla, a jego ścięcie cztery lata później odebrało mu status
pomazańca bożego. Ponieważ Burbonowie nigdy tego nie zrozumieli, ich
kilkakrotne powroty na tron były krótkie i kończyły się ucieczką.
We Francji utarło się, że królem jest zostaje się w momencie
śmierci poprzednika, a koronacja jest potwierdzeniem już zaistniałego faktu.
Dlatego francuscy rojaliści za królów uważają nawet tych przedstawicieli
dynastii, którzy nigdy nie panowali. Po ścięciu Ludwika XVI następnym
pomazańcem został automatycznie jego ośmioletni syn – Ludwik XVII. Chłopiec
został w wyniku decyzji władz rewolucyjnych oddany na wychowanie do rodziny
szewca-alkoholika i zmarł na gruźlicę dwa lata później.
Następnym królem został brat ściętego monarchy Ludwik XVIII.
Po upadku Napoleona dwukrotnie wracał na tron Francji. Za pierwszym razem
wystarczyła ucieczka Napoleona z Elby (tak zwane 100 dni Napoleona), by cała
Francja odwróciła się od monarchy i ten musiał uciekać ze swej ojczyzny.
Dopiero ostateczna klęska cesarza i zdecydowana postawa mocarstw europejskich
była w stanie na dłużej umocować go na paryskim tronie. Był to ostatni król
Francji, który nie zmarł na wygnaniu – zamknął oczy w 1825 roku. Po nim tron
przejął jego młodszy brat, który panował jako Karol X.
Krótkie to było panowanie. Obaj monarchowie próbowali
rządzić, jakby nigdy nie doszło do rewolucji i nie potrafili zrozumieć, że
tylko wtedy mają szansę panować, jeżeli dostosują się do zmian. W 1830 roku
rewolucja lipcowa pozbawiła Karola X i jego potomków tronu Francji. Zmarł sześć
lat później w Pradze. Po nim tytularnym królem stał się jego wnuk Ludwik XIX.
Henryk V
We Francji nastąpiła 18-letnia epoka tzw. „monarchii
lipcowej”. Za sprawą wojskowych nie doszło do proklamowania republiki, a tron
przypadł byłemu rewolucjoniście, przedstawicielowi bocznej linii Burbonów (tzw.
orleańskiej) – Ludwikowi Filipowi I. Lata nieurodzajów i próby krwawego
stłumienia rozruchów w Paryżu i jego pozbawiły tronu. W 1848 zmuszono go do
abdykacji i wyjechał do Anglii.
Po tym wydarzeniu wygrały ideały republikańskie. To jednak
okazało się zbyt mało, aby wówczas udało się zbudować trwałą republikę. Kto
narzeka na jakość polskiej demokracji, niech wie, że Francuzi swoją budują już
trzecie stulecie i wciąż im się nie udaje.
Druga republika istniała nominalnie cztery lata, ale
faktycznie zakończyła się w grudniu 1848, kiedy prezydentem został Karol Ludwik
Napoleon Bonaparte. Brzmi znajomo? Słusznie, bo to był bratanek cesarza Napoleona
I. Wykorzystując popularność swojego słynnego stryja, zrobił błyskawiczną
karierę polityczną. Już w 1852 roku został cesarzem Francuzów Napoleonem III.
(Napoleonem II był jedyny syn słynnego wodza, zmarły w 1832 roku). Gruntownie
przebudował Paryż, za jego rządów gospodarka Francji błyskawicznie się
rozwijała. Przegrał jednak wojnę z Prusami, co kosztowało go tron. Został
zmuszony do wyjazdu w tradycyjnym już kierunku ucieczki dla francuskich
koronowanych głów – do Anglii.
W 1873 roku Burbonowie mieli szansę wrócić na tron. Nowy
prezydent Francji Patrice Mac-Mahon był
zagorzałym monarchistą, który za cel postawił sobie doprowadzenie do
restauracji monarchii; sam uważał się jedynie za „prezydenta przejściowego”.
Zamierzenie nie doszło do skutku z powodu nieprzejednanej postawy ówczesnego
króla-pretendenta Henryka V (sukcesora Ludwika XIX). Uważał się za króla „z
Bożej łaski” i ani myślał dzielić się władzą z parlamentem. Nie chciał się też
zgodzić na pozostawienie trójkolorowego sztandaru rewolucyjnego jako flagi
państwowej; nie przekonała go nawet propozycja kompromisowa z umieszczoną lilią
Burbonów.
Patrice Mac-Mahonowi nie udało się też dojść do porozumienia
z linią orleańską Burbonów (w osobie Filipa VII) ani z Bonapartymi
(reprezentowanymi przez syna obalonego cesarza – Napoleona IV). W 1879 roku
podał się do dymisji, a nowym prezydentem został zaprzysięgły republikanin
Jules Grevy. Umocnił on III Republikę, która spośród wszystkich form
ustrojowych Francji po rewolucji okazała się najtrwalsza – przetrwała do 1940
roku. Za jego rządów została uchwalona ustawa o banicji, która pozbawiła
wszystkich pretendentów możliwości mieszkania we Francji.
Nie doczekał się jej Napoleon IV. Po abdykacji ojca
wychowywał się w Anglii. W 1879 roku przyłączył się do armii brytyjskiej w
Afryce Południowej jako obserwator i poniósł śmierć podczas jednej z potyczek z
Zulusami. Wydarzenie to upamiętnił Bolesław Prus w Lalce. Po nim pretensje do tronu cesarskiego przejął jego kuzyn
Napoleon V, który ożenił się z córką króla Belgii. Przez następne lata
Bonapartowie mieszkali w nieopodal Brukseli. W 1914 roku próbował wstąpić do armii francuskiej, jednak mu odmówiono. Odmówiono też jego synowi ćwierć wieku później. Nie zrażony tym Napoleon VI wstąpił w 1939 roku do francuskiej legii
cudzoziemskiej pod fałszywym nazwiskiem jako czternastolatek! W uznaniu jego
zasług został odznaczony orderem Legii Honorowej i zezwolono mu po wojnie
zamieszkać we Francji. Obecnym dziedzicem jest jego syn Napoleon VII.
Napoleon VI (proszę zwrócić uwagę na uderzające podobieństwo do pierwszego cesarza)
Ze swoich pretensji nie zrezygnowała również linia
orleańska. Podobnie jak Napoleon VI, Henryk VI w 1940 roku zgłosił swój akces do
armii francuskiej, czego mu odmówiono, więc wstąpił do legii cudzoziemskiej.
Poprawiło to jego notowania wśród Francuzów, dzięki czemu i jemu cofnięto po
wojnie zakaz banicji. Obecnym pretendentem do tronu Francji z linii orleańskiej
jest jego syn Henryk VII.
Główna linia Burbonów wygasła w 1883 roku w momencie śmierci
Henryka VI (tego, który zawiódł Patrice'a Mac-Mahonowa), jednak nie zakończyło to
konfliktu między rojalistami. Natychmiast następcami tronu francuskiego
ogłosili się hiszpańscy Burbonowie, jako najstarsi potomkowie Ludwika XIV.
Przez krótki czas tytularnym królem Francji był nawet obalony w 1931 roku król
Hiszpanii Alfons XIII. Po jego śmierci w 1941 roku nieistniejącymi tronami
podzielili się jego synowie: starsza gałąź przejęła pretensje do francuskiego,
a młodsza do hiszpańskiego. Obecnym królem pretendentem z tej linii jest Ludwik
XX. Przejął pretensje do francuskiego tronu w dość tragikomicznych okolicznościach. Otóż jego ojciec
Alfons II wybrał chyba najdziwniejszy sposób uświęcenia dwusetnej rocznicy
wybuchu rewolucji francuskiej: 30 stycznia 1989 roku podczas jazdy na nartach…
stalowa lina ucięła mu głowę! Jak tu nie uwierzyć, że nad Burbonami ciąży
jakieś fatum?
Znikające trony
Na początku XX wieku w Europie istniały tylko dwie
republiki: Francja i Szwajcaria. Do tego zaszczytnego grona szybko dołączyła Portugalia:
w 1908 roku zostali zamordowani król Karol I i następca tronu, a panowanie
młodego króla Manuela II trwało zaledwie dwa lata. W 1910 w Portugalii została
proklamowania republika. Największy jednak upadek tronów przyniosła I wojna
światowa. Nie dożył jej końca symbol całej epoki Franciszek Józef I, władca
monarchii Austro-Węgierskiej. Zmarł w 1916 roku, a jego następca Karol I musiał
dwa lata później salwować się ucieczką z rozpadającego się imperium. Do dzisiaj
obowiązuje w Austrii zakaz sprawowania jakichkolwiek funkcji publicznych przez
Habsburgów. Podobnie dość mieli dynastii, która przez stulecia rządziła całymi
połaciami Europy, Węgrzy. Oni co prawda w przeciwieństwie do Austriaków nie
obalili monarchii, ale wprowadzili zakaz objęcia tronu przez Habsburgów. W
rezultacie przez całe dwudziestolecie międzywojenne Węgry były królestwem z
pustym tronem. Funkcję regenta sprawował admirał Miklós Horthy – taki węgierski
odpowiednik naszego Piłsudskiego. Pat dynastyczny przerwało wkroczenie wojsk
radzieckich i proklamacja republiki.
Dożył końca I wojny światowej ten, kto w dużej mierze do
niej doprowadził – cesarz Niemiec Wilhelm II. Po rewolucji na ulicach Niemiec
musiał ratować się ucieczką do Holandii. Spędził tam resztę życia, pielęgnując
ogród; okazał się podobno dużo lepszym ogrodnikiem niż władcą. Zmarł w 1941
roku, zdążył być więc świadkiem triumfów Hitlera; po zdobyciu Paryża przez
Wehrmacht nawet wysłał Führerowi depeszę gratulacyjną. Następcami tronu
niemieckiego są oczywiście jego potomkowie; obecnie jest to Jerzy Fryderyk
Hohenzollern. Nikt jednak nie spieszy się, by pozwolić mu objąć rządy, toteż do
końca życia pozostanie jedynie ciekawostką.
Ciekawostką jest też to, że Hohenzollernowie w pewnym sensie
pozostają także dziedzicami tronu… rosyjskiego! Rewolucja rosyjska pozbawiła
życia większość przedstawicieli dynastii Romanowych, w tym samego cara i jego
brata. Przez cały wiek XX powstawały co prawda liczne teorie, jakoby część
dzieci Mikołaja II przeżyło wydarzenia w Rosji; najczęściej wymienia się
księżniczkę Anastazję lub rzadziej Wielkiego Księcia Aleksego Mikołajewicza.
Pojawiali się liczne „cudownie uratowane” dzieci cara. Byli to jednak zwykli
hochsztaplerzy, którzy liczyli na majątek carski albo chociaż odrobinę sławy.
Wszelkie hipotezy ucięły badania genetyczne na miejscu zbrodni: okazało się, że
cała rodzina carska poniosła śmierć w Jakaterynburgu.
W śmierć swojego syna Mikołaja II do końca życia nie
wierzyła Maria Fiodorowna, wdowa po carze Aleksandrze III. Została uratowana z
Krymu przez krążowniki brytyjskie; sama wsiadła na pokład dopiero kiedy się
upewniła, że zostaną uratowani wszyscy uciekinierzy przed wojskami
bolszewickimi. Z pochodzenia była Dunką, dlatego zapewne zdecydowała się osiąść
w pałacu swojego siostrzeńca, króla Danii Christiana X. Nie było to łatwe dla
nich obojga. Maria Fiodorowna traktowała gospodarza pogardliwie, gdyż był
zaledwie królem, a nie Imperatorem.
Ten nie pozostawał jej dłużny. Uważał, że marnuje zbyt dużo pieniędzy i kazał
jej oszczędzać prąd; w odpowiedzi była cesarzowa nakazała służbie pozapalać
wszystkie światła w jej części pałacu. Konflikt udało się zażegnać dopiero
dzięki mediacji króla Wielkiej Brytanii Jerzego V, który wyznaczył swojej
nobliwej krewnej stałą pensję.
Wielki Książę Cyryl Władymirowicz
Kiedy w 1928 roku Maria Fiodorowna zmarła, nic już nie
powstrzymywało ocalałych członków dynastii, uznać Mikołaja II za zmarłego.
Nowym carem ogłosił się Wielki Książę Cyryl, a po jego zgonie w 1938 – jego syn
Włodzimierz. Odmówił współpracy z narodowymi socjalistami podczas II wojny
światowej, a pod jej koniec wyjechał do Hiszpanii, gdzie ożenił się z
potomkinią gruzińskiego rodu królewskiego. Ich jedyna córka Maria wyszła za mąż
za księcia Franciszka Wilhelma Hohenzollerna – tak więc syn pary był Hohenzollernem.
Tak w każdym razie uważa jego ojciec i część rodu Romanowych. Uparty dziadek
Włodzimierz chciał jednak w nim widzieć swojego sukcesora. Można uznać, że
udało mu się, gdyż w 1998 roku Jerzy Michałowicz przyjął tytuł cesarzewicza i
piastuje go do dzisiaj. To jednak i tak jest kwestia czysto uznaniowa, gdyż
nawet gdyby jakimś cudem znalazł się obecnie dostęp do tronu carskiego, to
trzeba wiedzieć, że w skutek skomplikowanych wymagań dynastycznych żaden z
obecnie żyjących Romanowów nie prawa do niego.
Druga zagłada tronów europejskich
Koniec II wojny światowej przyniósł zagładę tronów
bałkańskich z powodu wkroczenia wojsk radzieckich. Satelickie rządy
komunistyczne zmusiły do wyjazdu króla Rumunii Michała I oraz cara Bułgarii
Symeona II. Po upadku komunizmu ten pierwszy wrócił swojej ojczyzny i mieszka w
swoim zamku Sarin w zachodniej Rumunii. Stroni od polityki, ale chyba marzy o
restauracji monarchii, skoro za swojego następcę uznał najstarszą córkę
Małgorzatę. Również Symeon II nie wyklucza powrotu monarchii, ale ten krok
uzależnia od woli samych Bułgarów. Póki co z ich woli w latach 2001-2005
sprawował funkcję… premiera!
Jugosławia co prawda nie została zajęta przez wojska
radzieckie, jednak zwycięstwo partyzantki Tity uniemożliwiła powrót obalonego przez
Niemców w 1941 roku króla Piotra II. Monarcha organizował na obczyźnie ruch
partyzancki, początkowo popierany przez Anglików. Dla Churchilla, niby
konserwatysty, najważniejsza była jednak skuteczna walka przeciw Niemcom i
dlatego postawił na silniejszego komunistę Titę. Na pytanie oburzonego doradcy,
który argumentował, że ta decyzja doprowadzi do wzmocnienia komunistów,
odpowiedział: „A pan zamierza po wojnie mieszkać w Jugosławii? Bo ja nie”. Skąd
my to znamy?
Piotr II
Piotr II zmarł na wygnaniu na alkoholizm. Obecnym następcą
tronu jest jego syn Aleksander II
Karadźordźewić, popierany przez silnych w Serbii nacjonalistów.
Listę następców
zlikwidowanych tronów kończy król Grecji Konstantyn II. Został obalony w 1967
roku, a sześć lat później grecka monarchia została oficjalnie zlikwidowana.
Konstantyn II żyje do dzisiaj, a dwa lata temu nawet wrócił do Grecji. Mieszka
obecnie w Porto Heli.
Następcy polskiego tronu
Wywód zacząłem od
skomplikowanej sytuacji francuskich monarchistów, a zakończę jeszcze bardziej
skomplikowanym polskich. Kogo bowiem osadzić na tronie polskim, gdyby
hipotetycznie takowy się pojawił? Ostatni Piastowie wymarli w XVII wieku, ale
przecież żyją ich potomkowie. Podobnie nietrudno odnaleźć potomków Jagiellonów
– są z nimi spokrewnieni przedstawiciele wszystkich europejskich dynastii, poza
szwedzkimi Bernadotte. Odnalezienie tego, kto z tej pajęczyny powiązań
rodzinnych ma najbliższe prawa do korony po Jagiellonach, to musi być
fascynujące zadanie dla genealogów.
Są
monarchiści, którzy jako naturalnych następców widzą potomków saskich Wettinów, którym tron został przyobiecany w konstytucji 3 maja. Nawet zdążyli go odebrać – władcą Księstwa Warszawskiego (efemerycznego tworu stworzonego przez Napoleona) był Fryderyk August, elektor saski. Kilka lat temu „Rzeczpospolita” swoją serię władców Polski zakończyła mało tradycyjnie: nie na Stanisławie Auguście Poniatowskim, tylko właśnie na księciu warszawskim. Dlaczego więc nie pociągnąć dalej pocztu? Wszakże ostatnim koronowanym królem Polski
był Mikołaj I – koronacja odbyła się w Warszawie w 1829 roku, a echa tych
wydarzeń mamy w Kordianie Juliusza
Słowackiego. Może więc Romanowom powinien przypaść tron Polski?
Niektórzy przedwojenni
monarchiści chętnie widzieliby na tronie Bonapartych (którzy, jak już pisałem,
żyją do dzisiaj). Inni chętnie nałożyliby koronę królewską na skronie… Józefa
Piłsudskiego. Następnie zaś ożenili którąś z jego córek z przedstawicielem
któregoś z polskich rodów książęcych. Plany te jednak nie wyszły poza fantazje
wąskich grup arystokratycznych i monarchistycznych, w dużej mierze dzięki braku
zainteresowania ze strony samego Marszałka.
Po co jednak szukać
dziedzicznych królów, skoro dziedziczenie nigdy się w Polsce nie przyjęło?
Naszą tradycją jest od stuleci obieralna głowa państwa – i tego się trzymajmy.
Każdy z prezydentów Polski w pewien sposób jest następcą polskiego tronu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz