W
napisanym w 1995 roku Półmisku (jednym
z pierwszych opowiadań z serii o Tomaszewskim), jako kilka lat
wcześniej nawrócony luteranin, zawarł swoje refleksje
metafizyczne. Ich jądrem stała się tzw. Zasada Zachowania Wolnej
Woli. „To podstawowa zasada rządząca metafizycznym wszechświatem
– tłumaczył jej sens redaktorowi Tomaszewskiemu niejaki
Błyszko-Sażyński. – Istnienie Boga nie może być dowiedzione
ani pośrednio, ani bezpośrednio, bo wtedy niemożliwe byłoby
istnienie wolnej woli. Pomyśl tylko! Jeżeli wiedziałbyś z całą
pewnością, że istnieje ktoś, kto obserwuje każdy twój krok i
każdą myśl, by później się z tobą rozliczyć – nie byłbyś
sobą. Byłbyś skrępowany tak samo jak w obecności swojego
Naczelnego, nawet bardziej... […] Mnóstwo ludzi zwariowałoby
wiedząc, że są bez przerwy śledzeni. Natomiast w normalnych
warunkach możesz wierzyć lub nie. […] Póki istnienie Boga nie
jest naukowym pewnikiem, póty jest luz i możność dokonywania
wolnych wyborów”1.
Coś,
co było początkowo jedynie pomysłem na jedno opowiadanie, stało
się dla niego „pomysłem na życie”. Postanowił sam stworzyć
własną teorię metafizyczną. W tym celu on, inżynier-chemik z
wykształcenia, udał Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego,
by zrobić doktorat z filozofii. Obronił go w 2002.
Nieufni
katoliccy wykładowcy nie pozwolili mu się zajmować metafizyką,
lecz powierzyli mu coś na kształt... filozofii ochrony przyrody!
Lewandowski zajął tym tematem z właściwą sobie pasją. Podczas
prowadzonych przez niego zajęć studenci nierzadko mieli okazję
zobaczyć takie atrakcje Warszawy, jak szczyt wysypiska śmieci w
bielańskim Radiowie czy oczyszczalnie ścieków. Przy okazji tych
ostatnich wycieczek o Lewandowskim stało się głośno w uczelnianym
senacie, gdyż przed i po wyjściu z terenu zakładu ważył całą
grupę przy pomocy... wagi samochodowej! Chciał w ten oryginalny
sposób się upewnić, czy nikt nie wpadł do jakiejś kadzi ze
ściekami.
Zajmował
się chociażby problemem wpływu zakładów przemysłowych na
lokalny ekosystem. Wbrew obowiązującym w ekologii dogmatom uważał,
że skoro wpływ fabryk na przyrodę jest nieunikniony, należy
kierować działania w tym kierunku, aby był to wpływ pozytywny.
Zauważył, że na przykład dzięki temu, iż jeziora w rejonie
Konina zostały włączony w system chłodzenia tamtejszej
elektrowni, ich średnia temperatura wzrosła o 5—7°C.
„Oddziaływanie elektrowni w postaci opadu pyłów z kominów i
burzliwych przepływów wody w systemach chłodzenia, skutecznie
powstrzymało zarastanie glonami tamtejszych jezior”2.
Spowodowało to odpływ szczupaka z tamtych okolic, na wskutek czego
trzykrotnie spadło tam rybołówstwo. „Ceną za efekt
ekoinżynieryjny stał się karp w galarecie zamiast szczupaka. Jak
sądzę, jest to niewygórowana cena za to, że wodę z jeziora
możemy wykorzystywać jednocześnie do celów przemysłowych i
rekreacyjnych”3,
chwalił swoją teorię Lewandowski.
Uczelnie
nie doceniły jego starań. Najpierw odmówił mu wykładów
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, potem Uniwersytet
Warszawski (po trzyletnim prowadzeniu autorskiego przedmiotu Człowiek
w zmienionej przyrodzie).
Zarzucił więc filozofię ekologii i powrócił do metafizyki. Swoją
teorię wyłożył w wydanym w 2008 roku traktacie Pochwała
herezji. Rzecz o metafizyce w trzech esejach.
Trafił w nicość. Przez kilka lat jego teoria doczekała się
wyłącznie jednego krytycznego omówienia oraz dwóch wykładów dla
studentów.
Mimo
tych klęsk wciąż uważa, że „jestem najpierw filozofem, dopiero
potem pisarzem. Mam sprawę do załatwienia z całą kulturą
Zachodu”. Swoimi przemyśleniami dzielił się na łamach „Nowej
Fantastyki” i „Czasu Fantastyki”. Niedawno swoje eseje wydał w
tomie Człowiek
jest kością, którą gra Bóg.
Pisarz
zawodowy
W
2005 roku, kiedy filozofia ostatecznie wróciła do statusu pasji,
postanowił spróbować utrzymać się wyłącznie z pracy pisarza.
Do tego czasu wydał kilkanaście książek, w tym kilka tomów
Ksina, Bo
kombinerki były okrutne (powieść
o Radosławie Tomaszewskim wydana w Lampie i Iskrze bożej),
opowieści o śmierci w czasach cyfrowych (Legendy
cyberkatakumb)
oraz kilka innych. Uznał, że zdobyte doświadczenie pozwoli mu
napisać książkę „na każdy temat”; udał się więc na
Warszawskie Targi Książki – i taką właśnie propozycję składał
wydawcom. Wydawnictwo Dolnośląskie zdecydowało się podjąć
współpracy i zamówiło u niego serię kryminałów retro o
przedwojennym komisarzu policji Jerzym Drwęckim. Cykl okazał się
sukcesem, niestety po kilku latach pech dał o sobie znać. W 2010
roku zmieniło się kierownictwo Wydawnictwa Dolnośląskiego i
współpraca się zerwała. Od tego czasu Lewandowski żyje z pisania
książek na zamówienie. „Na rozbudowaną formę nie mam czasu,
muszę pisać książki w trzy miesiące maksimum – twierdzi –
inaczej nie zarobię na utrzymanie rodziny”. Jednak nawet gdy
dostaje dłuższe terminy, a wydawca zamawia u niego cały cykl,
pilnuje, aby pisać treściwie, unikając dłużyzn; na przykład
wszystkie trzy powieści cyklu Diabłu
ogarek to
zamknięte fabuły, które można poznawać pojedynczo. Nie lubi
seriali, a za najwyższą formę sztuki uważa – za „Klubem
Tfurców” – opowiadanie, ponieważ „nie ma w nim miejsca na
lanie wody: musi być krótko i konkretnie”. Kto ma dosyć
współczesnej kultury, przesyconej rozwlekłymi serialami i sagami,
powinien to docenić.
Słynie
też z solidności i terminowości. Raz tylko musiał prosić wydawcę
o przesunięcie terminu; podczas pisania Anioły
muszą odejść
„rzeczywistość wjechała mu w świat powieści”. Opisywał
właśnie szaleństwo manipulowanego przez demony tłumu, gdy rozbił
się prezydencki tupolew...
Nosorożec na
przedpolu Fandomu
Coraz mniej miał
wspólnego z fandomem. Wyszydzono jego teorię metafizyczną. W
internecie, chowając się za pozorną anonimowością, przykro o nim
pisano. Potem, jak twierdzi, rozpoznawał tych ludzi po tym, że nie
potrafili mu patrzeć w oczy podczas spotkań w realnym świecie.
Sam nie był bez
winy. Na ataki nie pozostawał dłużny. Nie szczędził gorzkich
słów pod adresem fandomu; jego członków nazywał minogami. „Ja
chcę, aby każdy głupiec poczuł psychiczny dyskomfort z powodu
swojej głupoty”, tłumaczył swoje postępowanie. Był autorem
listu otwartego do Jadwigi Zajdel (wdowie po słynnym pisarzu), w
którym apelował, aby wycofała imię swojego męża z nazwy nagrody
literackiej fandomu. Jego zachowanie miało charakter prowokujący,
tak że niektórzy twórcy zaczęli bojkotować konwenty, które
jeszcze zapraszały Lewandowskiego. On sam przyznaje, że „prowokacja
to narzędzie bardzo przydatne w życiu, w którym dominuje
powierzchowność ocen i zasada pierwszego wrażenia, »bo
na drugie nie ma czasu«,
co czytałem w jakimś poradniku. Jak rozpoznać szuję ukrytą pod
miłym uśmiechem? Jak odkryć prawdziwe intencje? Czekać, aż
narobi szkód? Tylko prowokacja!”4.
Fandom tworzą
ludzie o przeróżnych zainteresowaniach i temperamentach. Jak w
absolutnie każdej społeczności, i tam nie brakuje konfliktów
personalnych. Jednak to Przewodas, jak Lewandowski jest tam nazywany,
obrósł czarną legendą. Myślę, że przyczyną takiego stanu
rzeczy jest jego – jak sam uważa – „bezkompromisowość”.
Nie rozumiał i nie chciał chyba rozumieć, jak istotne w relacjach
międzyludzkich są emocje. Wierzył, że uczciwość wystarczy, by
zapewnić sobie pozycje tak towarzyską, jak zawodową. „Nie
potrafię się przypochlebiać, jestem zbyt szczery, naiwnie ufam
ludziom […]. Strasznie dużo mnie to w życiu kosztowało. Rzeczą
szczególnie przerastającą moje siły jest pokora. […] Po
nagrodzie Zajdla chciałem już współtworzyć »Nową
Fantastykę«. Najpierw
było o to parę lat ciągłych kłótni, w końcu rozbili mi łeb
(Oramus przy milczącej aprobacie Parowskiego). Bezpośrednimi
przyczynami incydentu były wprawdzie dziewczyna i alkohol, ale wrzód
pęczniał długo. […] A co do alkoholu, to piję za mało. Zbyt
mało zwłaszcza by zrobić karierę w kręgach »Magii
i Miecza« oraz »Fenixa«
– nie jestem »swój«,
bo nie znalazłem jak Szrejter wątroby na śmietniku”5.
Brakowało mu choć odrobiny konformizmu. Ambicja zaś do końca go
gubiła.
Ślady powyższej
postawy widać w jego powieściach. Relacje między bohaterami jego
książek określają cnoty rodzaju honoru, prawdomówności czy
lojalności. Aby osiągnąć cel, wystarczy logika i wiedza. Tęsknotę
za takim światem widać chociażby w trylogii Bursztynowego
Królestwa, którego akcja toczy się na Dalekim Wschodzie na
początku XX wieku. Opowieść o losach tytułowego królestwa
Polaków i Chińczyków pod panowaniem Władysława V (wbrew pozorom
nie jest to historia alternatywna, lecz coś, co naprawdę mogło
zaginąć w mrokach dziejów) jest również pochwałą patriotyzmu.
Lewandowski chyba za główny punkt odniesienia dla człowieka uważa
rodzinę oraz naród. W jego wizji pochodzenie determinuje losy
człowieka: ktoś urodzony Polakiem ma obowiązki polskie i nie zazna
szczęścia, dopóki tego nie zrozumie. Sergiusz Lawendowski, mimo
że wychowany na Rosjanina, nie mógł pozostać lojalnym poddanym
cara, jak chciał. Przynależność do narodu pozwala budować
poczucie tożsamości oraz sensu w życiu.
Podobnie ważna
jest rodzina. W swoich wypowiedziach Lewandowski wielokrotnie
podkreślał, że dzieci mają obowiązek wobec swoich rodziców
przekazać otrzymane życie dalej. W jego powieściach kobiety
odnajdują szczęście dopiero w macierzyństwie. Znamienne są
refleksje jednej z bohaterek Mostu nad Otchłanią, która na
przekór dekadencji, w jakiej pogrąża się jej klasa społeczna,
pragnie dziecka, by móc spłacić dług całej linii swoich
przodków.
Gdy państwa
polskiego nie ma, Polacy muszą do niego dążyć walką i pracą.
Gdy ono jest, powinni być lojalnymi, wolnymi obywatelami.
Zaznaczyłem te ostatnie, ponieważ wolność jednostki ma
fundamentalne znaczenie dla autora. Nienawidzi wszelkich systemów
jako krępujących wolność jednostki. Możność nieskrępowanego
wyrażania swoich przekonań jest dla niego kluczowa.
W cyklu Diabłu
ogarek odmalował społeczeństwo, w którym mogą żyć zgodnie
wszyscy: i katolicy, i protestanci, i niemieccy uchodźcy, i nawet
czarty wszelakie. Muszą być tylko lojalnymi obywatelami. Owym
społeczeństwem z kart powieści byli mieszkańcy Rzeczpospolitej
Obojga Narodów z pierwszej połowy XVII wieku. Warto zanurzyć się
w tym na wpół idyllicznym świecie, Terra Felix, „wspartym
na barkach bóstwa o rysach okrutnych”, pisząc za Jackiem
Kaczmarskim.
Trzeźwy
patriota
Patriotyzm według
Lewandowskiego ma wydźwięk pozytywny. Wychowany na grobach
pomordowanych na Woli w '44 (motyw ów często wraca w jego
twórczości) nie dał się zwieść pokusie martyrologicznego
spojrzenia na dzieje narodu. Na powstańców warszawskich patrzy
krzywym okiem; jego zdaniem walka bez szans na zwycięstwo, za to
kosztem ogromnych strat i ludzkich tragedii ociera się o zbrodnię.
Dał temu wyraz w Anioły muszą odejść, w których rozlicza
stolicę z tego i innych grzechów. Wydał je trzy lata przed głośną
monografią Piotra Zychowicza Obłęd '44, czyli jak Polacy
zrobili prezent Stalinowi, wywołując powstanie warszawskie.
Rewersem do
Aniołów uczynił powieść Orzeł bielszy niż gołębica,
wydaną przez Narodowe Centrum Kultury w serii Zwrotnice czasu
(w ramach której liczni autorzy piszą alternatywne dzieje Polski).
Opisane przez Lewandowskiego powstanie styczniowe pełne jest czołgów
parowych oraz broni, która w naszym świecie pojawiła się
kilkadziesiąt lat później. Powieść ta dobrze oddaje literacki
kunszt Lewandowskiego: wspomniane maszyny, nazywane tam
twardochodami, nie tylko stanowią efektownej scenerii, lecz ich
istnienie w świecie jest głęboko przemyślane i czytelnik nie
powinien mieć problemów z wiarą w świat przedstawiony. Samą zaś
historię alternatywną warto poznać nie tylko dla miłej opowieści
o Polsce zwyciężającej, lecz przede wszystkim – by zrozumieć,
jak ważne było dla nas realne powstanie styczniowe. Chociaż
przegrane, nie przyniosło większych szkód Polsce; straty wśród
ludzi były niewielkie, i to głównie wśród powstańców (inaczej
niż w powstaniu warszawskim), chłopi uzyskali zniesienie
pańszczyzny, a zbiedzona szlachta mogła przemienić się w
inteligencję. Powstanie stało się podwaliną dla pozytywizmu. Nie
do przecenienia był także jego mit, który utrzymywał w
patriotyzmie następne pokolenia Polaków, dzięki czemu możliwy był
cud 1918 roku.
Pisarz z Woli
Lewandowski,
jak od lat, mieszka na warszawskiej Woli z rodziną i kotami. Od
czasu zarzucenia serii kryminalnej w 2010 wydał już 10 (!)
powieści. Wśród nich znalazły się zarówno „dzieła życia”
(Anioły muszą odejść,
Orzeł bielszy niż gołębica),
jak i zabawy koncepcją, w postaci na przykład Faraona
wampirów, będącego przeróbką
dzieła Bolesława Prusa. Mimo problemów z dotarciem do świadomości
odbiorców, patrzy na przyszłość z ostrożnym optymizmem. „Co
we mnie jest takiego dziwnego? Bezkompromisowość? – zastanawia
się. – Mimo to na wyobcowanie towarzyskie nie mogę narzekać.
Kręgi przyjaciół rosną. A do odbiorców coś dociera, wolno bo
wolno, ale stale. Bywają chwile, kiedy ludzie uświadamiają sobie,
że jestem kimś ważnym w ich życiu. Zatem nie wszystek umrę”6.
Pod koniec zeszłego roku literacką
część internetu wstrząsnęła wojna, jaką Lewandowski
wypowiedział blogerkom książkowym. Zarzewiem konfliktu była notka
na jednym z blogów, którego autorka nie dość, że niegramotnie
skrytykowała książkę, to jeszcze zdradziła fabułę – psując
tym samym przyjemność płynącą z lektury innym czytelnikom. Autor
ją za to złajał; w obronie koleżanki aktywizowały się inne
blogerki, pisarki oraz środowiska fanowskie niechętne Przewodasowi.
Z drugiej strony Lewandowski został poparty przez tych wszystkich,
których raziła mizeria krytyki internetowej. Afera przez kilka
tygodni toczyła się w prasie, na Facebooku oraz na blogach, po czym
wygasła. Jej najbardziej namacalnym rezultatem okazała się
propozycja ze strony jednego z wydawców, aby wydać wznowienie
Mostu nad Otchłanią. Niedawno ukazało się jej trzecie wznowienie.
Wielu przepowiadało już koniec
Przewodasa, a on im na przekór wciąż żyje tworzy. Zeszłej jesieni wydał
kryminał współczesny, w którym rozprawia się z egzorcystami
(Czas egzorcystów).
Przygotował również wielki powrót kotołaka Ksina (premiera Ksin.
Początek odbyła się
października 2014 roku) oraz komisarza Drwęckiego (zaczął już pisać szósty tom zatytułowany Rumuńskie kawony). Planuje też powieść science
fiction. Zamierza opisać w niej świat, w którym wynalazek Nicoli
Tesli – wieża pozwalająca wysyłać energię elektryczną na
odległość – zostaje zostaje oddany do użytku, co skutkuje
katastrofą ekologiczną...
Przypisy
2Karwowski
M., Proekologiczny kompromis,
http://forumakad.pl/archiwum/2004/01/artykuly/20-bn-proekologiczny_kompromis.htm
[stan na: 12 lipca 2014 r.]
3Ibidem
4Kawula-Kubiak
A., op. cit.
5Lewandowski
K.T., Życiorys autorski, czyli przewodasowe przypadki,
op.cit.
6Smętek
M., Wywiad z Konradem
T. Lewandowskim o powieści Anioły
muszą odejść,
http://historyk.eu/wpis/wywiad-z-konradem-t-lewandowskim-o-powie%C5%9Bci
[stan na: 12 lipca 2014 r.]
Super tekst, dzięki!
OdpowiedzUsuń