środa, 15 kwietnia 2015

Idą sądne dni dla NCK?

W połowie lipca zeszłego roku na portalu natemat.pl pojawił się ważny artykuł dotyczący mobbingu w Narodowym Centrum Kultury. Swego czasu wykonałem dla nich jedno zlecenie, ponadto miałem dłuższy kontakt z tą instytucją, więc z ciekawością oddałem się lekturze. Ta zaś przyprawiała o dreszcze - dyrekcja regularnie poniżała pracownice, odkąd te założyły związek zawodowy. "Wpadłam w depresje, nie spałam, schudłam 10 kilo w ciągu 2 miesięcy" - skarżyła się jedna z nich.

Nie mniej przerażający od treści artykułu był dalszy bieg sprawy. Pracowniczki NCK zostały pozwane do sądu pod zarzutem zniesławienia, a reportaż... portal usunął! Na szczęście internet pamięta: http://web.archive.org/web/20140722081749/http://natemat.pl/109975,nazywal-je-ladies-zarzuty-o-mobbing-w-narodowym-centrum-kultury

Dzisiaj odbył się proces jednej z bohaterek powyższego artykułu - Matyldy Gadomskiej. Obecny na sali sądowej pisarz Konrad T. Lewandowski zanotował jego przebieg.

Na początku rozprawy, przedstawiciel NCK złożył kuriozalne pismo z portalu Natemat, datowane na 8 października 2014, które wpłynęło do NCK z datą 20 marca 2015.... Czytamy w nim:
"Działając w zgodzie z zasadą szczególnej rzetelności i staranności podję
liśmy decyzję o usunięciu całości materiału z naszego portalu oraz z jego archiwum (czego konsekwencją jest zniknięcie linków do tekstu z indeksów wyszukiwarek). Mamy nadzieję, że niniejsza odpowiedź jest z Państwa punktu widzenia satysfakcjonująca i wyczerpuje temat."
Podpisano: Tomasz Machała, redaktor naczelny
>
Od siebie zauważę, że ta odpowiedź była satysfakcjonująca dla NCK jeszcze przed jej wpłynięciem, ponieważ p. Machała został zaproszony do współpracy z NCK, tj. moderowania dyskusji "Prawo kultury, prawem człowieka" już 18 grudnia 2014. Co więcej odpowiedź ta usatysfakcjonowała NCK, mimo że pod urwanymi linkami pozostało mnóstwo nieprzychylnych NCK komentarzy. (Przykład poniżej.) Ewidentnie więc mamy tu drugi blat pod stołem... Pytanie teraz jakie pieniądze weszły w grę?
Następnie odbyły się przesłuchania świadków powoda. Generalnie wszyscy twierdzili, że, Boziu broń!, o żadnym mobbingu nie słyszeli, świadkami takich niecnych praktyk nie byli, a dyrektor Dudek to już w ogóle w aureoli korytarzami przechadza się.
Pełnomocnik pozwanej kontrował pytaniami o innych członków rodziny świadków, zatrudnionych w NCK, lub będących beneficjentami NCK, wskazując trzy takie przypadki. Generalnie jednak Sąd uchylał pytania o nepotyzm, wskazując, że nie dotyczą sprawy mobbingu.
Ponad wszelką wątpliwość ustalono zaś, że słowo "ladies" padało, ale miało znaczyć tyle co "szanowne panie", co poniekąd stanowi odpowiedź na pytanie dyrektora Dudka: "Czy związek pisząc, że słowo "ladies" oznacza także damską toaletę, miał na myśli: damską ubikację z umywalnią w lokalu publicznym. Na jakim słowniku związek oparł przytoczone znaczenie tego słowa?" (artykuł w Natemat)
Następna rozprawa odbędzie się 10 czerwca 2015 o godz. 12.00 w sali 216, w sądzie przy ul. Solidarności w Warszawie.
 Nie one pierwsze mają przykre doświadczenia z NCK. Oto jak współpracę z tą instytucją zapamiętała artystka Pola Dwurnik:

"8 marca 2013 roku z Galerii Kordegarda zarządzanej przez Narodowe Centrum Kultury na Krakowskim Przedmieściu 15/17 dwóch niezidentyfikowanych mężczyzn ukradło z wystawy "Czas kolażu" moje trzy prace artystyczne - misterne kolaże ułożone z kilkunastu tysięcy fragmentów pociętych znaczków pocztowych. Pomimo poszukiwań policja niestety ich nie odnalazła. W międzyczasie z wystawy usunięto resztki mojej pracy - małe kubiki, w których były powieszone i pomimo mojej prośby nie umieszczono informacji o kradzieży, chociaż wystawa dalej trwała. Także okazało się, że w umowach, jakie NCK zawarło z artystami biorącymi udział w wystawie, instytucja ta nie bierze żadnej odpowiedzialności za wystawiane prace - ich zniszczenie lub utratę. NCK odmówiło mi jakiegokolwiek zadośćuczynienia, w szczególności wypłacenia mi odszkodowania, tak jakby wystawa nie była w ogóle ubezpieczona, jakby nie było na nią żadnego budżetu. Każda inna instytucja wystawiennicza postąpiłaby inaczej, nawet gdyby nie miała wielkich środków, choćby dla zachowania podstawowej przyzwoitości. Wtedy wystąpiłam z pozwem o ugodę, której NCK nie przyjęło. Nie wytoczyłam NCK procesu tylko dlatego, że nie mam na to w ogóle czasu. Postępowanie dyrekcji NCK wobec mnie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Potraktowano mnie nie jako artystę, którego wspiera i którym opiekuje się instytucja kultury, lecz jako wroga lub kogoś niepoważnego, komu ukradziono doniczkę z balkonu. Jest mi bardzo przykro.
Pola Dwurnik, Berlin, 15 kwietnia 2015"

Przykry obraz dopełnia raport "Gazety Finansowej": http://www.gf24.pl/22644/nck-czyli-jak-rozdac-milion-zlotych-2

Kolejne procesy w związku o zniesławienie odbędą się w czerwcu i lipcu. Oby nastąpiło pełne wyjaśnienie sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz